Nasze historie

Dlaczego rowery, dlaczego elektryki – trochę o mnie…

Jak większość z mojego pokolenia, przygodę z jednośladem zacząłem od roweru Wigry 2, który dostałem na pierwszą komunię (w tamtych czasach nikt nie myślał o rowerku biegowym). Posiadanie Waganta, szosówki, było wielkim wyzwaniem, niemal nieosiągalnym dla zwykłego śmiertelnika.

Jak się zaczęło?

Wigry 2 był rowerem do wszystkiego. To na nim uczyłem się równowagi, hamowania,  driftów oraz odbywałem pierwsze podróże dalej niż granice mojego osiedla.

O Wigry i składakach przeczytacie tutaj Blog – A może e-składak? www.lubieelektryki.pl

Pamiętacie swoją pierwszą podróż rowerem? Bo ja tak. 

Byłem w siódmej klasie szkoły podstawowej i nagle, jeżdżąc z chłopakami przy bloku, wpadliśmy na pomysł, że jedziemy nad rzekę Rabę. Z naszego miejsca zamieszkania była to odległość 26 km,  ale wtedy nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.

Nic nie mówiąc rodzicom – bo po co?-  w piękną słoneczną letnią niedzielę, wyruszyliśmy naszymi składakami w drogę.

Pędziliśmy ciesząc się każdą chwilą przejechanego kilometra, wtedy nikt nie chwalił się ile ma na liczniku i nie pokazywał w aplikacji, jaką trasę pokonał.

Jazda tego dnia była czystą przyjemnością, przygodą, rozmową z kolegami.

Gdy dojechaliśmy do Raby skakaliśmy z radości, że po wielu godzinach dotarliśmy do celu. Wówczas nie uświadamialiśmy sobie, że jesteśmy dopiero w połowie drogi, że musimy przecież jeszcze wrócić do domu.

Teraz każdy z pewnością miałby smartfon i zadzwoniłby do rodziców z prośbą przyjedź, bo jestem zmęczony.

Nasz powrót był długi, marzyliśmy o pierogach z jagodami, o łyku wody i o tym, aby wreszcie dojechać do domu. Kiedy już się tam znalazłem, zjadłem, padłem na łóżko a następnego dnia nie dałem razy wstać do szkoły 😉 

Co było potem?

Z biegiem lat rower miał dla mnie bardziej użytkową funkcję – wyjazdy do szkoły, sklepu, piekarni, warzywniaka.  

Rowerów górskich (full, enduro, itd.) po prostu jeszcze w Polsce nie było dlatego przygoda wiązała się dla mnie z chodzeniem po górach, wspinaczką – Blog – MTB, ALL mountain, enduro, trial, za tymi słowami stoją po prostu góry. www.lubieelektryki.pl

Gdzieś w Tyrolu

Kiedy złapałem rowerowego bakcyla?

Potem miałem przygodę z lataniem na paralotni i niestety wypadek (Bassano del Grappa), a w konsekwencji uszkodzenie kręgosłupa (Bassano del Grappa paragliding)… długo wózek inwalidzki i po dwóch latach rehabilitacji wreszcie stanąłem na nogach.

Próbowałem chodzić z plecakiem po górach, wspinać, ale było to dla mnie zbyt obciążające.

I tu zaczyna się na nowo przygoda z rowerem.

Pamiętam jak pierwszy raz wsiadłem, zakręciłem pedałami ale blisko domu bojąc się, że się przewrócę – ten lęk towarzyszył mi przez pierwsze miesiące. 

Z czasem jeździłem coraz dalej i dalej, ale jeszcze nie połknąłem podróżniczego bakcyla.

Pewnego dnia mój kolega przyjechał do mnie swoim nowiutkim fullem – pięknym czarnym enduro.

Po raz pierwszy wsiadłem, zjechałem po schodach, potem mogłem pojeździć po konarach i kamieniach – taki rower chciałem mieć, o takim zacząłem marzyć.

I tak też się stało, mój Gary Fischer (Sugar+) pozwolił mi na nowo przeżywać przygodę w górach – zjazdy podjazdy, interwały, maratony. 

Czysta radość pokonania ostrych podjazdów, zjazdów i niezapomnianych górskich widoków.

Wspólne wyjazdy z żoną w Alpy i te słowa z tyłu głowy uważaj na siebie, nie pędź, nie ryzykuj.

Zdobywanie ostrych wzniesień z młodszym bratem i trudnych technicznie dla mnie zjazdów.

W pewnym momencie rowerem zacząłem dojeżdżać do pracy, to też jest fascynująca przygoda.

Rower na wycieczkę w góry?
W okolicach Hallstatt

Codzienny dojazd do pracy

Często spotykasz tych samych ludzi.

Wyjeżdżam o 6.00 rano  i wiem, że na moście Gdańskim spotkam tego samego rowerzystę ubranego w strój sportowy, przy Arkadii minę kobietę jadącą na pięknym niebieskim, miejskim rowerze, przy Cmentarzu Powązkowskim – osobę rozkładającą kwiaty i wieńce, a przy Urzędzie Bemowie – tych samych uczniów, stojących na przystanku.

Gdy kogoś zabraknie na tej mojej codziennej trasie, zastanawiam się czy aby coś się nie stało? Czy jutro ta osoba będzie tam, gdzie zazwyczaj ją spotykam ?

Mam wrażenie jakby przez moment przeplatały się nasze nitki życia. 

Dlatego nie wyobrażam sobie dojazdu do pracy samochodem.

Jeżdżę rowerem bez względu na porę roku i warunki atmosferyczne, czy pada deszcz, czy śnieg, czy mocno wieje, czy jest wysoka lub niska temperatura. 

Kiedy jestem zmuszony pojechać autem, mam zawsze „kaca”, ogarnia mnie swoiste poczucie winy, kiedy mijam w jesienny, czy zimowy poranek opatuloną w ciepłą kurtkę rowerzystkę lub rowerzystę.

Rower na wyjazd do sklepu
Musse to doskonały e-miejski

Rower elektryczny

Obecnie od kilku lat pasjonuje mnie e -rower.

Jeżdżę nim na co dzień do pracy, do miasta, do znajomych, coraz częściej także na wielodniowe wycieczki.

Moim zdaniem to następny skok technologiczny, od którego nie uciekniemy

https://lubieelektryki.pl/pl/blog/Hybryda-nastepnym-krokiem-technologicznym-roweru./8

Dla mnie jazda na elektryku jest frajdą, przygodą samemu lub w towarzystwie, odczuwaniem zmysłami otaczającego mnie świata….ciepła, zimna, wiatru, deszczu, mgły, dnia i nocy.

Wsiadając do samochodu czuję jakby mnie to omijało, nie doświadczam tego wszystkiego co mam jadąc rowerem, nie czuję takiej satysfakcji.

Na rowerze wypoczywam, resetuję się, wspominam, myślę i planuję.

Rower nie jest dla mnie narzędziem do zdobywania formy, chudnięcia, nie jest weekendową zabawką, jest radością, pasją, przygodą, jest codziennością jest stylem życia.

Dla mnie smutny to cyklista, który w samotności tylko trenuje.

Jeździ na czas, szlifuje formę, który myśli o tym jak wyprzedzić cyklistę jadącego przed nim, jak przesunąć się kilka miejsc w maratonie.

Czy dobrze wypadnie w mediach społecznościowych. Jakby przeżycia, doświadczania świata, spotkania z ludźmi schodziły na drugi plan a liczyła się tylko fotka.

Czy teraz jeżdżę rowerem tradycyjnym? 

Tak, jak mam ochotę, jak chce potrenować, powspominać dawne wędrówki, jak jest bezwietrzna pogoda i jak jadę z przyjaciółmi, którzy jeżdżą na analogach.

Rower na wycieczkę?
Kizbuhel to doskonała miejscówka na MTB

Dla mnie przygodę z rowerem najlepiej przeżywać RAZEM

Razem z rodziną

Razem z przyjaciółmi

Razem z napotkanymi ludźmi

Razem z tymi, których codziennie mijam na rowerowej drodze