Rowerem wzdłuż Renu – to ścieżka rowerowa, która z każdym przejechanym kilometrem zachwyca i inspiruje
Ren dla całej rodziny
Ścieżka rowerowa (Radeweg Rhein, Velo 15) to przepiękne widoki Szwajcarskich Alp.
Łagodny klimat Jeziora Bodeńskiego, to miasto sztuki w Bazylei, alzacki Strasburg, katedra w Kolonii, holenderskie kanały, wiatraki, portowe miasto Rotterdam.
Ren to także szlak międzynarodowy (Szwajcaria, Lichtenstein, Francja, Niemcy i Holandia).
To inspiracja która towarzyszy ci przez 1840 km, to poznawanie różnych kultur, smakowanie regionalnych potraw.
Ren jest dla każdego.
Nie trzeba mieć dużych umiejętności technicznych, aby pokonać ten szlak.
Rower elektryczny pomoże nam pokonać nam tą trasę przyjemniej, z dużym komfortem i pewnością że dojedziemy do celu.
Etapy ścieżki rowerowej
Ren możecie przejechać w całości lub podzielić na trzy etapy.
Pierwszy etap
Od Adermatt do Bazylei – 435 km
Szyty Alpejskie, wiejskie klimaty, fondue.
Adermett to piękna wioska położona w środku majestatycznych szczytów Alp, tu rozpoczynamy naszą przygodę z Renem.
Pierwsze 10 km to wspinaczka rowerem z 1500 m na 2100 n.p.m. to niezapomniane chwile stromego podjazdu na przełęcz Oberalppass, a potem 80 km zjazdu, gdzie po drodze mijamy urokliwe szwajcarskie zabudowania pokryte charakterystyczną kamienną dachówką.
Ja osobiście nie spieszyłem się. Zjazd kusi, aby jechać jak najszybciej ale nie jeżdżę tamtędy codziennie wolę nacieszyć widokami.
Krajobraz jest przepiękny i będzie nam towarzyszył aż do Bazylei.
Za miastem Chur zmienia się krajobraz i Alpy podziwiamy z pewnej odległości, rowerem jedzie się sprawnie i szybko.
W połowie drogi do Jeziora Bodeńskiego warto odbić od Renu i zwiedzić kawałek Liechtensteinu i zobaczyć zamek Vaduz.
Dojeżdżamy do Jeziora Bodeńskiego jednego z największych w Europie, gdzie podziwiamy znane kurorty uzdrowiskowe i wypoczynkowe.
Jeśli nam się nie spieszy do domu, to możemy poświęcić następny dzień na objechanie akwenu w całości i w ten sposób w ciągu jednego dnia będziemy w Austrii, Niemczech i Szwajcarii. Zobaczymy też znane miejscowości takie jak Konstancję.
Klimat w tym miejscu nie jest alpejski lecz bardzo łagodny, ciepły. Woda w jeziorze jest na tyle ciepła, że można w niej spokojnie popływać.
Do Bazylei zostało nam około 120 km, po drodze zarezerwujcie sobie czas na zwiedzenie znanego wodospadu Rheinfall – to piękne miejsce na chwilę odpoczynku.
Później po drodze zobaczycie winnice, ruiny zamków czy budowli nawet jeszcze z okresu rzymskiego.
Drugi etap
Bazylea – Kolonia – 1000 km
Klimatyczne miasteczka, zamki, wyśmienite wina.
Bazylea to miasto sztuki, ale powiem szczerze, mnie duże miasta nie fascynują.
Szybko wyjeżdżamy i kierujemy się w stronę Strasburga – znajduje się się tu siedziba parlamentu UE, choć o wiele ciekawsze jest Stare Miasto z Katedrą Notre Dame oraz Petit France (małą Francją), gdzie znajdują się zabudowania o konstrukcji ryglowej, które tworzą niecodzienny klimat.
Podążając za Renem przekraczamy granicę francusko – niemiecką i wkraczamy w świat Celtów, Rzymian, rycerzy, winnic, zamków, katedr romańskich.
Trasa rowerowa nie jest wymagająca i jadąc przez dolinę Rodanu słynącą głównie z winnic, możecie zobaczyć charakterystyczne budownictwo domków szachulcowych (Eltville) i koniecznie zarezerwujcie sobie czas na zwiedzenie ulicy Drosselgasse, gdzie możecie skosztować dobrego wina z tego regionu.
Pokrzepieni tak dobrym trunkiem ruszacie do Koblencji jednego z najpiękniejszych miast Niemiec, a jeśli będziecie znużeni podróżą skorzystajcie w regionalnych basenów termalnych.
Wzmocnieni relaksem, ruszamy do Bonn, gdzie urodził się Beethoven a następnie do Kolonii (która przez kilkadziesiąt lat była stolicą RFN), gdzie warto zatrzymać się na cały dzień, aby poznać historię tego miasta założonego w okresie Cesarstwa Rzymskiego, wejść do największej gotyckiej katedry w Europie.
Trzeci etap
Kolonia – Rotterdam (Morze Północne) – Amsterdam 720 km
Wiatraki, chodaki, portowe miasta i Morze Północne
Naszą trasę rozpoczynamy od Kolonii, jadąc w stronę Düsseldorfu mijamy jeden z największych przemysłowych obszarów Zagłębia Ruhry a następnie przejeżdżamy Reńskie równiny zalewowe i łąki.
Zatrzymujemy się Nuss. To jedno z najstarszych miast w mieście, wejdźcie do bazyliki XIII w Quirinus Minster.
Dojedzie do “Złotej Bramy Renu” ( Emmerich) gdzie czeka na Was najdłuższy most wiszący w Niemczech.
Jadąc tym odcinkiem mijacie rozległe pastwiska, stadniny końskie, Park Krajoznawczy Duisburg-Nord z licznymi jeziorami i przelatującymi ptakami.
Mijacie granicę promem i już jesteście w Holandii.
W Arnhem koniecznie odwiedźcie polski Cmentarz Wojskowy a potem w Nijmegen malowniczą starówkę i kościół gotycki, tam też jest Narodowe Muzeum Rowerów Velorama.
Jadąc w tej części Holandii krajobraz zachwyci Was niezliczoną ilością sadów, gdzie uprawiane są jabłka, gruszki, wiśnie i maliny.
Choć szlak prowadzi wzdłuż rzeki, to trudno się połapać czy to Ren czy kanał wybudowany przez Holendrów.
Co chwila mijamy małe zatoczki, porty a czym bliżej Morza Północnego tym coraz więcej wiatraków.
Rotterdam od ogromna metropolia ruch na ścieżkach rowerowych jest ogromny, trzeba pamiętać o zasadach ruchu jakbyśmy jechali samochodem.
Tu nikt nie jeździ rekreacyjnie, dla relaksu o czym warto pamiętać, bo wszystko dzieje się szybko i dynamicznie.
Ponieważ za takimi dużymi miastami nie przepadam szybko uciekamy nad Morze Północne do Hoek von Holland, po drodze mijam ogromne zapory, które chronią miasto przed cofką, słyszymy szum fal, czujemy świeżą bryzę morską.
Jeśli chcecie spędzić cały wieczór i noc nad morzem, możecie wynająć domek letniskowy właściwie na samej plaży.
Jeśli chcecie odwiedzić Amsterdam to stąd jest około 70 km, czyli jeden dzień drogi.
Podsumowanie
Pierwszy etap zachwyca majestatem gór, wioskami alpejskimi. Pamiętam kemping , który był wokół pastwisk, gdzie było słychać alpejskie dzwonki przypięte do szyi krów.
W wielu miejscach, przy restauracjach znajdziecie możliwość podłączenie elektryka do prądu-to ukłon w stronę e- rowerzystów.
Drugi etap to winnice, zamki, miasteczka. Doskonale przygotowane ścieżki rowerowe
Ja jechałem po wielkiej powodzi Renu i szlam popowodziowy, zapychał nasze koło, przerzutki.Co jakiś czas musieliśmy się zatrzymywać, aby czyścić napęd, co ciekawe tam gdzie nie można było przejechać rowerem były zrobione objazdy dla rowerów-nawet w takiej sytuacji nie zapomniano o rowerzystach.
Trzeci etap, to głównie parki narodowe, lasy, jeziora, stadniny i sady. Szlak prowadzi wzdłuż wałów i jeśli spytacie mnie gdzie elektryk się przyda najbardziej, to właśnie na tym ostatnim, niby płaskim odcinku.
Przez cały tydzień zmagaliśmy się z mocnym, jednostajnym i silnym wiatrem od morza.
To, co mnie mnie zaskoczyło w państwie, gdzie rower używa się na co dzień, to, to, że właściwie nie spotkaliśmy Holendrów jeżdżących dla przyjemności, dla frajdy – rower po prostu zastępuje samochód.